Palma Jadąc
do pracy mijam codziennie bezlistną palmę na skrzyżowaniu
Al. Jerozolimskich i Nowego Światu. Palma nie ma liści i
wygląda paskudnie, ale i mając liście nie wzbudzała
mojego zachwytu. Zdaję sobie sprawę, że to, co się
podoba, a co nie, zależy od gustu odbiorcy. Jest to
prawda oczywista, z którą dyskutować nie ma sensu.
Chciałbym jednak znaleźć płaszczyznę, na bazie której
będzie można, być może, dyskutować zarówno z
Artystami, jak i "artystami" oraz czy ich
Dzieła (lub "dzieła") powinny być wystawione
na widok publiczny. Będąc
w Londynie zwiedzałem liczne muzea i galerie. Pewna
znajoma pokazała mi obraz Picassa z okresu przed
kubizmem. Przedstawiał jakąś niewiastę i był
namalowany klasycznie. Od tamtej pory wiem, że Picasso
potrafił malować! Można dyskutować, czy kubizm to
sztuka, czy swoisty bełkot + marketing. Ale od tamtej
pory wiem, że Picasso znał zasady kompozycji, światłocienia,
harmonii. O wielu artystach tego powiedzieć nie mogę, bo
robią coś, do czego ani talent, ani szkoły, potrzebne
nie są. Warto zatem przedyskutować zasadniczy problem:
Co jest, a co nie jest Dziełem Sztuki? Czy
coś, co może (potencjalnie) zrobić każdy, średnio
wykształcony nastolatek, jest - z definicji – dziełem
sztuki, np. palma na skrzyżowaniu ulic; kompilacja
pewnego zestawu przedmiotów w jakimś porządku; barwne
plamy na płótnie; poskręcane śrubami kątowniki;
obierki z ziemniaków; nieładnie pachnące ekstrementy;
wypchany pudel? Czy ocena, co jest dziełem sztuki, a co
nie, zależy od tego, czy twórca skończył ASP? A może
od tego, gdzie to jest eksponowane? Może od tego, gdzie o
tym piszą, w ilu programach TV o tym dyskutują, ile
autorytetów to wychwala? Czy genitalia na krzyżu mojego
autorstwa byłyby dziełem sztuki? Wiem
jedno: nie każdy może tworzyć jak Michał Anioł, ale z
każdego szum w mediach może zrobić gwiazdę wieczoru. PIOTR STRZEMBOSZ " Puls Woli" sierpień 2002 r.
|