O mnie

Moje artykuły

Moi przodkowie

Mój album

Polecam

Agencje towarzyskie

Temat, który chcę poruszyć nie jest wcale "drobną sprawą", nie jest też, wbrew porze roku i aurze za oknem*/ - tematem wakacyjnym. Temat ten, to obecnie na naszych osiedlach "agencje towarzyskie". Wbrew nazwie są to zwykłe, acz działające całkowicie nielegalnie, domy publiczne. Są one wszędzie - w "gierkowskich" blokowiskach, eleganckich willach Żoliborza, kamienicach Śródmieścia i Mokotowa. 
Można mieć rozmaity stosunek do tego "zjawiska" - jedni są oburzeni, inni z pobłażaniem machają ręką; jednym to przeszkadza, inni przechodzą wokół problemu obojętnie; jedni uznają to za symbol upadku i przyjmowania najgorszych wzorców z zachodu, inni za symbol "wolności" i "otwartości". Ja, mimo jednoznacznie negatywnego stosunku z pobudek moralnych, chciałbym się skupić na aspekcie prawnym i reakcji, a raczej jej braku, na istnienie "agencji" przez organy powołane do reagowania na łamanie prawa. A prawo tu jest z całą pewnością łamane. 
Co prawda prostytucja w Polsce nie jest zabroniona, ale zabronione i karane jest "czerpanie korzyści majątkowych z uprawiania prostytucji przez inną osobę" (art. 204 par. 2 kk.), a taki proceder ma miejsce w większości "agencji". 
Skąd wiem, że "ma miejsce"? Po pierwsze śmieszą mnie opinie, że panie zatrudnione w agencjach służą tylko swoim towarzystwem. W blokach "Za Żelazną Bramą" jest mnóstwo agencji i panie tam zatrudnione mieszkańcy widzą wiele razy na dobę, głównie w porach wieczorno-nocnych, jak schodzą do taksówki lub podstawionego samochodu. Może nie starcza mi wyobraźni, ale trudno mi uwierzyć, by z tak ubraną i umalowaną niewiastą (seledynowa, opięta mini spódnica, błyszczące leginsy, ruda peruka, agresywny makijaż) ktokolwiek chciał udać się do lokalu czy na koncert do Filharmonii. Po wtóre wystarczy obejrzeć ulotkę agencji lub przeczytać ogłoszenie w niektórych gazetach, by stracić złudzenia, co do charakteru "prac", jakie są tam wykonywane. 
Czy organy ścigania nie wiedzą o tym, czy nie wierzą w to, co każdy śmiertelnik wie lub przynajmniej może się domyślać? Nie mogą, czy nie chcą tego sprawdzić, reagować, interweniować, karać? Dysponuję adresem strony internetowej, gdzie "agencja" publikuje "cennik" nie pozostawiając wątpliwości, co, jak i za ile oferują zatrudnione w niej panie. Istnieje tylko jedna wątpliwość: czy da się udowodnić innym osobom czerpanie owych korzyści majątkowych z "pracy" pań. Sądzę, że jest to stosunkowo proste dla chcącego zwalczać ten proceder! 
Jeżeli jednak właściciel agencji wykaże się dużą biegłością w dowodzeniu, że nie czerpie korzyści z pracy zatrudnionej u niego pani lub, że panie nie prostytuują się (ponoć właściciele posiadają ich pisemne oświadczenia, że nie będą świadczyć usług seksualnych), to warto zainteresować się innymi aspektami: czy zatrudnione panie przybyłe zza wschodniej granicy mają ważny paszport i pozwolenie na pracę, czy są ubezpieczone, czy płacone są podatki, czy wynajęty lokal jest zgłoszony w stosownym urzędzie jako miejsce prowadzenia działalności gospodarczej? Wszak słynny Alfonso Capone nie siedział za przemyt i morderstwa, a za niepłacenie podatków. Czemu? Bo Elliot Ness chciał (!) ukrócić przestępczą działalność gangstera! 
W ostatnim okresie radni Rady Warszawy zajmowali się sprawą agencji. Panują sprzeczne opinie - każdy ma prawo mieć własny pogląd, więc i ja wyrażę swój: Nie wolno dopuścić do powstania "dzielnicy uciech" w naszym mieście! Argumenty o "skanalizowaniu", "lepszych warunkach sanitarnych" czy "korzyściach fiskalnych" są nie do przyjęcia. Dowodzenie, że "najstarszy zawód świata" był zawsze i jest wszędzie jest prawdziwy, ale ustawodawca (a tylko w trybie ustawy zmienia się obowiązujące prawo) winien kierować się także zasadą promowania zachowań pozytywnych, a rugowania negatywnych. Na marginesie: Adam i Ewa popełnili grzech jako pierwsi (stąd mówi się o "najstarszym zawodzie świata"), a drudzy w kolejności byli niejacy Kain i Abel... Czy w związku z tym morderstw (które "były, są i będą") też nie należy ścigać? 
Wchodzimy tu naturalnie na grunt indywidualnej obyczajowości i moralności, a te bywają różne. Ograniczę się więc wyłącznie do argumentów racjonalnych. 1. Opinia, że można zabezpieczyć się przed AIDS używając prezerwatywę jest kłamliwy. Zwolennicy swobody seksualnej widzący korzyści z używania prezerwatywy dowodzą, że zabezpiecza ona w 80%. Tak więc stosując prezerwatywę jesteśmy narażeni na zarażenie w 20 na 100 przypadków! 2. Nie legalizujemy narkotyków, a przecież utrącilibyśmy gigantyczne źródło dochodów grupom przestępczym i znacznie zasilili budżet państwa! 3. Argument, że "prostytucja była, jest i będzie, więc nie da się jej zwalczyć" jest oczywiście prawdziwy, podobnie jak ten, że udaje się złapać jedynie 2% kieszonkowców! Mimo to nasze prawo roi się od przepisów, co wolno, a co nie, bez względu na efekty pracy policji, prokuratury, sądów. Zakładając, że mimo wszystko zwolennicy "dzielnicy uciech" nie ustąpią w głoszeniu potrzeby istnienia jej w Warszawie, proponuję: założyć ją tuż obok miejsca zamieszkania najbardziej głośnych zwolenników. Jeżeli ktoś chce, by ceny lokali spadły, kwitł handel narkotykami (nieuchronnie, na co dowodzą przykłady ulicy St. Denis w Paryżu czy dzielnic "czerwonych latarni" w Amsterdamie i Hamburgu), a jego żona czy córka była zaczepiana pod własnym domem - niech domaga się wejścia do Europy od tej uciesznej" strony. 

PIOTR STRZEMBOSZ

" Puls Woli"  sierpień 2002 r.