Powody katastrofy pod Rogowem.

   Jak z dotychczasowego śledztwa wynika, winę katastrofy kolejowej pod Rogowem ponoszą przedewszystkiem nadkonduktor pociągu kurjerskiego Kraków-Warszawa, Szadkowski i kierownik ruchu w Rogowie, których aresztowano. Wszystkich sprawców nieszczęścia trudno na razie ustalić. Jest wśród nich także i maszynista pociągu, który powinien był dawać baczenie na tor, aczkolwiek wina jego jest stosunkowo mniejszą od innych ze względów na zakręty, w które ten odcinek obfituje.

   Nadkonduktor Szadkowski zapomniał zabrać z biura dyżurnego ruchu w Koluszkach przygotowany dla siebie odpowiedni nakaz ostrzegawczy o przeszkodach na linji. Dyżurny ruchu na peronie, przypuszczając, że kierownik pociągu otrzymał wspomniany nakaz, dał sygnał do odjazdu.

   Pociąg kurjerski nr. 2 o godz. 19.30 opuścił stację Koluszki i, pędząc z szybkością maksymalną 80 kilometrów na godzinę, ruszył ku Skierniewicom.

   Kierownik ruchu w Rogowie wbrew instrukcji otrzymanej z dyrekcji kolejowej, nie zatrzymał wspomnianego pociągu, wskutek czego pociąg kurjerski przejechał przez stację Rogów o godzinie 20.15 i jadąc po torze parzystym, uderzył w czwarty wagon od końca pociągu kurjerskiego nr. 3, przejeżdżającego właśnie z toru parzystego na tor nieparzysty.

   Wagon wspomniany uległ zupełnemu rozbiciu. Dwa pozostałe wagony od końca zostały przewrócone, a ostatni wagon pocztowy Warszawa-Dziedzice odrzucony został w tył w stanie nieuszkodzonym. Parowóz pociągu kurjerskiego Kraków-Warszawa został jedynie lekko uszkodzony.

   Podróżni odnieśli lekkie rany od spadających walizek i kawałków potłuczonych szyb.

   Wykolejone wagony nie stoczyły się z nasypu, lecz legły na jego zboczu. Pociąg kurjerski Kraków-Warszawa uszkodzeń nie odniósł, pozostał nawet na szynach. Jedynie parowóz został nieco uszkodzony na przodzie i z boku. Również pierwsza część pociągu warszawskiego została zupełnie nieuszkodzona i ruszyła natychmiast w dalszą drogę. Katastrofa ta nie pociągnęła za sobą zbyt wielkich szkód, tylko dzięki temu, że ob. pociągi szły z niewielką szybkością, oraz, że wystąpiło tak zwane tarcie boczne. Lokomotywa przewróciła wagony, lecz ich nie roztrzaskała. Na lokomotywie pociągu pospiesznego z Warszawy jechał pilot, przeprowadz. pociąg przez niebezpieczny odcinek toru. W chwili, kiedy zobaczył on biegnący naprzeciwko pociąg, zeskoczył z lokomotywy i zaczął biec naprzeciw pociągu nr. 2 i alarmować go czerwoną chorągiewką. Dopiero wówczas maszynista pociągu krakowskiego spostrzegł niebezpieczeństwo i począł pociąg hamować. Z pociągu warszawskiego wyskoczyło w ostatniej chwili szereg pasażerów, widzieli oni bowiem nadjeżdżający pociąg krakowski.


„Gazeta Bydgoska”, Bydgoszcz, 17.07.1926