Wspomnienie o ppor. Henryku Jastalskim

   Jeszcze nie tak dawno nikt nie wstydził się mówić o patriotyzmie i miłości ojczyzny. Wręcz przeciwnie podkreślano konieczność wypełniania obowiązków wobec własnego kraju, a walkę w jego obronie uważano za zaszczyt. W tych, już dzisiaj nieco zapomnianych czasach, żył Henryk Jastalski, żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych. Urodził się 2 stycznia 1920 r. w Gałkówku, małej miejscowości w pobliży Koluszek. W parę lat później rodzice Henryka – Maria i Julian pracujący na kolei, przenieśli się do Koluszek i zamieszkali w skromnym drewnianym domu przy ul. Kościuszki 25.
   Henryk Jastalski będąc jeszcze małym chłopcem wstąpił do Związku Harcerstwa Polskiego i działał przez całe życie na terenie Chorągwi Łódzkiej.
   Szkołę Podstawową ukończył w Koluszkach, a potem gimnazjum im. M. Kopernika w Łodzi.
W 1938 r. część uczniów po otrzymaniu matury została powołana do wojska, inni wstąpili na wyższe uczelnie. H. Jastalski zaczął studiować na Politechnice Warszawskiej. Tam dostał się w wir bujnego życia politycznego i tam ostatecznie ukształtowało się jego oblicze ideowe.


Henryk Jastalski

   Jesienią 1939 r. po ustaniu działań wojennych studenci i podchorążowie, którzy przeżyli, wrócili do swych rodzin i niemal natychmiast przystąpili do pracy konspiracyjnej i tworzenia organizacji wojskowych, z których w następnych latach powstały na terenie Koluszek Związek Jaszczurczy, Narodowe Siły Zbrojne i Armia Krajowa.
   H. Jastalski wyróżniający się spośród rówieśników inteligencją, odznaczał się wybitnymi zdolnościami organizacyjnymi, a ponadto – co miało duże znaczenie – posiadał liczne kontakty wśród działaczy harcerskich i młodzieżowych w Związku Młodzieży Katolickiej i Akcji Katolickiej. Z jego inicjatywy powstała na terenie powiatu Brzeziny-Koluszki-Tomaszów Maz. (nazwa obowiązująca w czasie okupacji niemieckiej) silna narodowa organizacja wojskowa. Rozrosła się do tego stopnia, że pod koniec 1944 r. na terenie tego powiatu stacjonowały trzy kompanie NSZ. Jedna w Koluszkach pod kryptonimem „Wierzba Karolina” w liczbie ok. 150 żołnierzy, druga w Rogowie, trzecia w Tomaszowie Mazowieckim. W Brzezinach, które znalazły się poza granicami tzw. Generalnej Guberni, działała kompania NSZ pod kryptonimem „Wierzba Bolesława”.
   W okresie okupacji niemieckiej Komendantem Powiatu, o kryptonimie „Jawor 14”, był por. Włodzimierz Kowalski ps. „Korab”. Podlegał mu KP, a w nim obowiązki szefa II Oddziału (wywiadu) pełnił do 1942 r. ppor. H. Jastalski ps. „Raf”.
   Henryk Jastalski odznaczał się rzadko spotykaną siłą charakteru i niemal fanatycznym umiłowaniem ojczyzny. Był głęboko oddany sprawie narodowej i dla niej poświęcił wszystkie swe siły, a w końcu i życie. Jako przykład niezłomnej woli służenia Sprawie, można przytoczyć wydarzenie, którego byłem świadkiem. Pewnego dnia, w czasie wzmagającego się terroru hitlerowskiego, wrócił z Warszawy łącznik mający za zadanie przywiezienie prasy konspiracyjnej (m.in. „Walki” i „Szańca”) dla naszej organizacji i zameldował mu, ze nie był w stanie dotrzeć do punktu kolportażowego z powodu licznych łapanek i wielkiej liczby żandarmów zgromadzonych wokół Dworca Głównego i na pobliskich ulicach Warszawy. H. Jastalski bez słowa wymówki lub oznak niezadowolenia, wsiadł w pociąg jadący do Warszawy i po paru godzinach przywiózł paczkę prasy konspiracyjnej.
Działania wywiadowcze, będące najsilniejszą bronią NSZ, skierowane były głównie na rozpoznanie sił nieprzyjaciela oraz na stałą obserwację ruchów wojska.
   Stacja kolejowa w Koluszkach była jednym z najważniejszych węzłów kolejowych w Polsce, a w czasie wojny niemiecko-sowieckiej znaczenie jej ogromnie wzrosło. Przez cały czas trwania wojny przez Koluszki przetaczały się liczne transporty wojska i zaopatrzenia na front wschodni, przekraczające niekiedy sto pociągów na dobę. Na parę tygodni przed atakiem Niemców na Związek Radziecki przejechało przez Koluszki kilkadziesiąt pociągów załadowanych czołgami i ciężką artylerią wycofywaną z Jugosławii. Ponieważ Niemcy nie byli w stanie odsadzić wszystkich stanowisk na kolei swoimi ludźmi musieli z konieczności zatrudniać Polaków. Na stacji w Koluszkach zaangażowano m.in. do obsługi telegrafu młode dziewczyny, Polki. Miały one dostęp do informacji o liczbie i rodzaju przejeżdżających pociągów. Wiedziały, czy są to transporty wojskowe i o jakim znaczeniu oraz o ich miejscu przeznaczenia. Wywiad NSZ nawiązał kontakty i otrzymywał od nich stałe meldunki, które regularnie przekazywał do II Oddziału Sztabu Dowódcy NSZ w Warszawie za pośrednictwem łączników, a w razie posiadania bardzo ważnych informacji zawoził je osobiście H. Jastalski.
Działania wywiadu obejmowały również inwigilację innych organizacji konspiracyjnych. Jako przykład można przytoczyć fakt rozpracowania komórki konspiracyjnej (GL i AL.) i punktu przerzutowego między Warszawą a Łodzią zlokalizowanego w Starych Koluszkach, kierowanego przez Halinę Rusinowicz. Już przed wojną była ona zaangażowana w działalność komunistyczną przez ojca Władysława, aktywistę KPP. W czasie okupacji była bliską współpracowniczką, a potem sekretarką Ignacego Logi-Sowińskiego, I sekretarza Komitetu Łódzkiego PPR, a później bliskiego członka Biura Politycznego KC PZPR. Komórkę tę rozpracował nasz kolega Stefan Siedlik, który później ożenił się z H. Rusinowicz. W latach panowania terroru stalinowskiego H. Rusinowicz okrutnie torturowana przez J. Goldberg-Różańskiego w więzieniu mokotowskim, zmarła przedwcześnie i została pochowana na cmentarzu w Koluszkach.
Pomijając fakt utrzymywania bliskich kontaktów z żołnierzami AK, naszymi kolegami, można podać, że wywiad nasz miał możliwość uzyskiwania ważnych często informacji pochodzących z najwyższego szczebla, jakim było Dowództwo AK. Wiadomości te, co prawda sporadyczne i w ograniczonym zakresie, pochodziły od mgr inż. Antoniego Tatara, rodzonego brata Stanisława Tatara. Z rodziną pp. Tatarów ja i moja rodzina byliśmy bardzo zaprzyjaźnieni i stosunki przyjacielskie trwały całe lata.
   Wywiad kierowany przez H. Jastalskiego daleko przekraczał przyjęte zadania, a objął m.in. trudny i odpowiedzialny obowiązek, jakim było nawiązanie i utrzymanie łączności z Dowódcą NSZ a podległymi oddziałami.
Niemcy po zajęciu Polski w 1939 r. utworzyli z województw centralnych jednostkę administracyjno-polityczną nazwaną Generalnym Gubernatorstwem. Między zachodnimi i północnymi obszarami Polski, a Generalnym Gubernatorstwem wytyczyli silnie strzeżoną granicę. Przebiegała ona m.in. w połowie drogi między Koluszkami a Brzezinami.
   Siedzibą naczelnych władz różnych organizacji konspiracyjnych, w tym również Dowódcy NSZ, była Warszawa. Od początku więc bardzo istotną sprawą było zapewnienie regularnej łączności z oddziałami, które znalazły się na terenach bezpośrednio włączonych do Rzeszy Niemieckiej. Wywiad kierowany przez H. Jastalskiego stanął na wysokości zadania i utrzymywał stałą łączność między Warszawą a Koluszkami, między Koluszkami a Brzezinami (leżącymi poza granicami G.G.) i, co najważniejsze, między Koluszkami a Łodzią głównie przez maszynistów pociągów. Prowadzili oni pociągi do Łodzi poprzez granicę i pod zwałami ładunku lub w dobrze ukrytych, znanych im tylko miejscach, przewozili korespondencję, rozkazy, meldunki oraz prasę konspiracyjną.
O aktywności ppor. H. Jastalskiego może świadczyć to, że obszar wywiadu II Oddz. Sztabu KP wykraczał znacznie poza granice powiatu. Przykładem jest zachowany meldunek (syg. KWP-IB/RKT/II) skierowany do szefa wywiadu Komendy Okręgu Warszawa-województwo, podpisany przez „Rafa” (H. Jastalskiego) o wymienionej z nazwiska agentce gestapo urodzonej w Białej Rawskiej, a działającej w Warszawie.
   Jego pracę konspiracyjną przerwało aresztowanie i męczeńska śmierć w czasie tortur w siedzibie gestapo w Tomaszowie Maz.
O fakcie tym tak opowiada siostra Henryka, Jadwiga Jastalska-Wąsowska: 6 grudnia 1943. Henryk został aresztowany wraz z ojcem. Zabrali go z miejsca pracy w Słotwinach. Ja z matką byłam w tym czasie w Warszawie. Henryk przenocował u nas w domu dwóch ludzi, prawdopodobnie członków organizacji konspiracyjnej (żołnierzy NSZ z Piotrkowa – przyp aut.). Rano poszli oni w kierunku pobliskiej wsi Katarzynów i tam wpadli w ręce żandarmów, którzy przeprowadzali obławę, choć nie wiem czy właśnie na nich. Zaprowadzono ich do najbliższego domu i tam ich bito. Jeden z nich (S. Rutkiewicz ps. „Rudy” – przyp. aut.) chwycił podobno za młotek i uderzył żandarma, no i wtedy zastrzelili go na miejscu. Drugi młodszy, bity, sterroryzowany zaprowadził do naszego domu. Osadzony w obozie koncentracyjnym, przeżył i wrócił do rodziny. Mieszkanie zostało zamknięte, a po naszym powrocie z Warszawy, Niemcy zabrali mnie i matkę. Jednak wypuszczono nas wkrótce, podobno na prośbę jakiegoś volksdeutscha. Żandarm, który aresztował Henryka, podobno był na urlopie, a jak wrócił „wściekł się”, gdy dowiedział się o naszym zwolnieniu. Henryka wraz z ojcem wywieziono do więzienia gestapo w Tomaszowie Maz. 13 grudnia odbyło się śledztwo. Stałam pod więzieniem od rana do 18. Widziałam Henryka i ojca jak jeszcze nie byli skatowani. Około godz. 18 Henryka przeniesiono na noszach, a ojca prowadzono. Nad ranem ok. godz. 4 Henryk zmarł. Ojca przewieziono do obozu koncentracyjnego Grossrosen. Taka była jego męczeńska droga. Śledztwo trwało cały dzień, wytrzymał i przez swoją okrutną śmierć ocalił innych po to, aby kontynuowali jego działalność. Wytrzymał nieludzkie cierpienie, chyba tylko dzięki temu, że był głęboko wierzący i modlił się gorąco, siedząc jeszcze w celi więziennej (opowiadał nam o tym towarzysz z celi). Bóg dodał mu sił. Pozostał wierny przysiędze harcerskiej: Bóg i Ojczyzna.
   Henryk był bardzo skromnym człowiekiem i służbę dla Ojczyzny uważał za swój święty obowiązek, nie szukał poklasku dla swej działalności czy to harcerskiej czy też politycznej. Do końca pozostał wierny wyznawanym ideałom i dla Polski poświęcił swe młode życie. Ojciec Przeżył okrutny obóz, głód, bicie, pracę ponad siły. Był traktowany jako więzień polityczny, nie wolno mu było nawet pisać listów. Brat mój Tadeusz, również żołnierz NSZ, ukrywał się w Warszawie (na terenie Klarysewa).
   Henryk był urodzonym konspiratorem, nie wtajemniczał nas w domu w działalność organizacyjną. Nie znaliśmy jego kontaktów z kolegami z konspiracji, choć przekazywał nam regularnie „gazetki”. Wiedzieliśmy o jego różnych wyjazdach, ale nie mówił nigdy dokąd jedzie i z kim się spotyka. Wiem tylko na pewno, że utrzymywał kontakty z Komendą Główną NSZ w Warszawie. Przywoziłam mu stamtąd jakieś karteczki, ale dziś już nie pamiętam od kogo je dostawałam. Przypominam sobie, że Henryk wyjeżdżał gdzieś „do lasu”, odbierał zrzuty, ale nie wiem gdzie i do kogo. Nie chciał nas bliżej informować, ponieważ uważał, że rodzina powinna wiedzieć najmniej i może lepiej., bo gdy aresztowali ojca, to nie mógł nic Niemcom powiedzieć na śledztwie i dzięki temu ocalało wielu ludzi.
   Do wspomnień tych warto dodać, że zastępcą szefa gestapo w Tomaszowie był mój kolega ze szkoły i podchorążówki Alfons Hauser, który doskonale znał Henryka. Przed ofensywą sowiecką w styczniu 1945 r. uciekł do Niemiec i uniknął odpowiedzialności za swe zbrodnie.
   Ppor. H. Jastalski nie załamał się w śledztwie i nie wydał ani jednego człowieka z organizacji, pomimo, że Niemcy mieli konkretne dowody. Gdyby nie wytrzymał tortur, gestapo zlikwidowałoby całą siatkę konspiracyjną i to nie tylko w Koluszkach, ponieważ H. Jastalski sam zwerbował do organizacji mnóstwo ludzi, a z racji zajmowanego stanowiska miał liczne kontakty nawet na najwyższym szczeblu dowodzenia. Dzięki jego bohaterskiej śmierci, o której było głośno wśród miejscowego społeczeństwa, Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w czasie procesu żołnierzy NSZ w 1947 r. w Łodzi – zakończonego dwoma wyrokami śmierci – nie mógł zarzucić im współpracy z Niemcami, jak to zazwyczaj czynił w stosunku do znienawidzonych żołnierzy NSZ, ponieważ właśnie hitlerowcy zamordowali ich przywódcę. Po czterech zaledwie latach okazało się, że jego męczeńska śmierć nie była daremna, ponieważ uratowała od posądzenia o współpracę z Niemcami i haniebnego wyroku jaki Bezpieka wydała niemal na wszystkich żołnierzy NSZ, aby zohydzić ich w oczach społeczeństwa i wyeliminować najbardziej wiernych synów Polski na zawsze z życia publicznego.
   Niestety, postać ppor. Henryka Jastalskiego zaciera się w pamięci. Nie tylko nie ma pomnika na jaki zasłużył, ale i grobu. Leży gdzieś pochowany w nieznanym miejscu, podobno na cmentarzu żydowskim. 

Lech Maria Wojciechowski